Owocowa Lubelszczyzna
Tym razem rowerowo-urlopowe plany zawiodły nas na Lubelszczyznę. Spędziliśmy tu pełne dwa tygodnie – oczywiście większość na rowerze 🙂
Bo kiedy pogoda sprzyja, w pracy wzięty urlop i tyle nowych terenów do zwiedzania, to nie mogło się skończyć inaczej niż na rowerze.
Bazę mieliśmy w okolicach Kazimierza Dolnego (o miastach na Lubelszczyźnie będzie osobny wpis 🙂 ), w środku niczego, z dala od miejskich klimatów i hałasów. Z jednej strony doskonała cisza, ptaszki, sarenki i zajączki, a z drugiej plantacje malin i truskawek. Każdy dzień zaczynaliśmy od koszyczka świeżych owoców 🙂 Po prostu raj na ziemi.
Owocowo nam…
I tak jeździliśmy sobie po tych ślicznych terenach i każde z nas zachodziło w głowę, co tu jest inaczej niż w innych regionach i w innych wioskach. I w końcu wpadliśmy, że to chodzi o sady, owocowe plantacje i uprawy róż. Każda wioska i każde pole pachnie i wprawia w zachwyt.
Słońce, ciepło i róże – razem obłędny zapach 🙂
Od lokalnego plantatora dowiedzieliśmy się też, że już mało kto na Lubelszczyźnie zajmuje się hodowlą zwierząt, więc to jest ta „inność”, którą tutaj dostrzegliśmy.
I zakochaliśmy się w Lubelszczyźnie 🙂 Tak to się musiało skończyć…
Znalazłam też miejsce, gdzie ze względu na nazwę mogłabym zamieszkać od razu.
Rowerem…
I jeszcze Wam powiem, że rowerowo to tereny dla każdego. Trasy są łatwe. Mało przewyższeń, na mniejszych drogach panuje niewielki ruch. Jeździło nam się spokojnie i przyjemnie.
Zatem polecamy Lubelszczyznę na wakacje, kiedy jest wysyp owoców i kwitną róże.